(fragmenty)
Dalej, co się tyczy podstawy usprawiedliwienia, czyli tego, co Bóg uznaje za powód, dla którego „usprawiedliwia bezbożnego” i który także wierzący winien poczytywać za fundament swej nadziei, to zasadniczy błąd Kościoła rzymskiego polegał na zastąpieniu przypisanej sprawiedliwości Odkupiciela immanentną sprawiedliwością odrodzonego. W doktrynie katolickiej najwyraźniej nie ma miejsca na traktowanie podstawy usprawiedliwienia jako czegoś różnego od niego samego, bo skoro usprawiedliwienie miałoby być tożsame z uświęceniem, a uświęcenie polega na wlanej, immanentnej sprawiedliwości człowieka, to sprawiedliwość taka jest treścią i istotą ich obu, nie zaś podstawą żadnej z nich. Gdy jednak zamiast mieszania tych dwu teolodzy rzymscy czynili pomiędzy nimi rozróżnienie, zwykli przedstawiać sprawiedliwość wlaną, która czyni nas miłymi Bogu, jako podstawę czy też powód przyjęcia nas przez Niego (co jest logicznym wnioskiem przy takiej przesłance), całkowicie odrzucając przypisaną sprawiedliwość Chrystusa. Owszem, mówili o Jego zasługach, przyznawali, że Jego cierpienia i śmierć poniekąd oddziaływają na nasze usprawiedliwienie, lecz równocześnie przeczyli, że Jego sprawiedliwość jest nam przypisana i tym samym staje się bezpośrednią podstawą naszego przyjęcia przez Boga, czyli wyłącznym powodem, dla którego odpuszcza nam On grzechy i przyjmuje nas jako sprawiedliwych w swoich oczach. Uczyli, że zasługi Chrystusa były przyczyną sprawczą odradzającej łaski, przez którą jesteśmy czynieni sprawiedliwymi, a prawdziwą bezpośrednią podstawą naszego usprawiedliwienia jest immanentna, osobista sprawiedliwość, która w ten sposób powstaje. Chrystusowej sprawiedliwości przyznawali co najwyżej współuczestnictwo w naszej sprawiedliwości w nadziei, że to, w czym ułomna jest nasza, może uzupełnić Jego doskonała sprawiedliwość. Niemniej temu, że Jego przypisana sprawiedliwość jest jedyną, absolutnie wystarczalną podstawą naszego usprawiedliwienia, która nie wymaga ani nie dopuszcza żadnych dodatków w postaci cierpienia ani posłuszeństwa i która jest skuteczna w tym względzie bez pomocy żadnej innej sprawiedliwości, wlanej i immanentnej — temu uparcie zaprzeczali. Ten zasadniczy błąd dotyczący podstawy usprawiedliwienia grzesznika tłumaczy wiele błędów tego samego lub mniejszego kalibru, m.in.: katolicką naukę o pierwszym i drugim usprawiedliwieniu — pierwsze mamy uzyskiwać przez wlanie zalążka sprawiedliwości, drugie przez tę samą sprawiedliwość, która pozostaje immanentna i się aktualizuje; katolicką naukę, jakoby apostołowie negowali uczynki dokonane przed aktem wiary, nie zaś po nim; katolicką naukę, jakoby Pawła i Jakuba dało się pogodzić jedynie przy założeniu, że Paweł mówi o pierwszym usprawiedliwieniu, a Jakub o drugim. Wszystkie te nauki opierały się na jednej i tej samej fundamentalnej zasadzie, że mianowicie podstawą usprawiedliwienia jest osobista, immanentna sprawiedliwość, którą może i wytworzyły uczynki Chrystusa, a wlała w nas odradzająca łaska Jego Ducha, ale która naszą własną sprawiedliwością staje się realnie, tak jak należy do nas każda inna cecha charakteru, oraz która zapewnia nam przebaczenie i przyjęcie przez Boga dzięki wartości, jaką ma sama w sobie.
Przybicie 95 tez do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze |
© Paweł Jarosław Kamiński, 28.03.2024
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz