Farel, Kalwin, Beza, Knox

czwartek, 13 lutego 2025

Święty Lucyfer

Wśród chrześcijan krążą najrozmaitsze opowieści, roznoszące się lotem błyskawicy i obejmujące mity nie tylko z brodą, ale też rodzące się na naszych oczach. Jednym z nich jest twierdzenie, że papież i biskupi wysławiają Lucyfera. Że hierarchowie katoliccy wprost, bezczelnie sprawują kult szatana, wciągając masy niczego nieświadomych wiernych w bluźnierstwo i opluwanie Boga. Krzykliwe nagłówki takich newsów, ścinające krew w żyłach, skutecznie przyciągają łowców sensacji: Watykan i LucyferWywoływanie LucyferaIntronizacja Lucyfera.

Sprawa o tyle niebagatelna, że powtarzana bodaj czy nie coraz częściej. I to przez chrześcijan zapewne szczerych, acz pozbawionych szczypty zdrowego sceptycyzmu w kwestii postaw i wypowiedzi krytycznych wobec Kościoła powszechnego, a opartych niejednokrotnie na antykatolickiej zajadłości — kto wie, być może nawet ateistycznej? Do tego niejako stawiająca protestanckie wspólnoty w nieciekawym świetle: prezentująca ich jako zgraję niepoważnych fantastów, łgarzy i mitomanów, plotących, co im ślina na język przyniesie. Albo łatwowiernych ignorantów, którzy nie umieją odróżnić prawdy od fałszu (a więc tym bardziej zrozumieć również Biblii) ani ocenić prawdziwości informacji. Lub odpychających, wyzutych z czci i wiary intrygantów, łotrów, grandziarzy i prowokatorów.

Na rozmaitych forach internetowych raz po raz wykwitają komentarze, których autorzy podnoszą tenże zarzut, powielając narrację o przyprawiającym o ból głowy mniemanym satanizmie hierarchii katolickiej. W niniejszym artykule przyjrzymy się, o co dokładnie chodzi w stawianym oskarżeniu, i spojrzymy prawdzie w oczy.

Etymologia słowa lucifer
Otóż rzecz idzie o padające w jednej z katolickich pieśni słowo lucifer. Fakt faktem, istnieje łacińska pieśń Exsultet*, w której lucifer pojawia się dwukrotnie. Jak to możliwe — zapytacie? Aby sobie na to odpowiedzieć, najpierw musimy rozstrzygnąć, co było pierwsze: jajko czy kura?

Co oznacza lucifer? Słowo to nie występuje w hebrajskich i greckich rękopisach Pisma Świętego, gdyż jest... łacińskie. Pojawiło się najpewniej dopiero w przekładzie Biblii z końca IV wieku, kiedy to Hieronim przetłumaczył całe Pismo na łacinę, czyli w tak zwanej Wulgacie. Znalazło się w dwóch miejscach: w Księdze Izajasza 14,12 i w Drugim Liście Piotra 1,19. Tyle że nie jako imię zbuntowanego anioła.

W Biblii Hebrajskiej w Iz 14,12 w szyderczej pieśni o królu babilońskim, w którym tradycja chrześcijańska widzi postać szatana, napotykamy metaforyczne określenie helel ben szachar („O, jakże spadłeś z nieba, ty, gwiazdo jasna, synu jutrzenki”), które oznacza dosłownie „jaśniejącego syna Jutrzenki”, czyli Gwiazdy Zarannej (widocznej na niebie przed wschodem słońca), zwanej też Wieczorną (widać ją też przed zachodem słońca). Dziś owo ciało niebieskie określamy mianem Wenus i wiemy, że nie przynależy do kategorii gwiazd, lecz planet.


Izajaszowe wyrażenie oddano w Wulgacie jako lucifer, które to łacińskie słowo nie było w starożytności nazwą własną szatana, lecz normalnym określeniem Wenus, Jutrzenki, która przynosi, zapowiada, zwiastuje światło słoneczne (lux „światło”, ferre „nieść”). Inaczej mówiąc, anioła, który wypowiedział posłuszeństwo Bogu, Hieronim, idąc za hebrajskim tekstem, nazwał po prostu Jutrzenką. Również w 2 P 1,19 wyrazu lucifer użył on metaforycznie na podstawie dosłownego znaczenia jutrzni: „Mamy więc słowo prorockie jeszcze bardziej potwierdzone, a wy dobrze czynicie, trzymając się go niby pochodni, świecącej w ciemnym miejscu, dopóki dzień nie zaświta i nie wzejdzie jutrzenka w waszych sercach”. Słowo lucifer-jutrzenka było pierwsze, a imię Lucyfer-szatan pojawiło się później.

Imię jak każde inne
W starożytności imię Lucifer (polskie Lucyfer) nie miało negatywnych konotacji, dość wspomnieć żyjącego w IV wieku Lucyferiusza z Cagliari, alias Lucyfera z Kalaris, którego to biskupa Kościół katolicki z czasem włączył do panteonu świętych. We włoskim mieście Cagliari (Sardynia) stoi m.in. kościół pod wezwaniem tegoż świętego (na zdjęciu poniżej). Imię Lucyfer brzmi dziwnie, wręcz wrogo i bulwersująco, ale tylko z perspektywy dzisiejszej, nie dla ucha starożytnych. Z czasem użyty w Wulgacie wyraz lucifer tak się upowszechnił w odniesieniu do szatana, że dziś budzi skojarzenia jednoznacznie negatywne, i to do tego stopnia, że zgodnie z polskim prawem nie można nadać dziecku imienia Lucyfer, gdyż uważa się je za nieprzyzwoite**. Podobnie stało się w Polsce po II wojnie światowej ze zwyczajnym wcześniej imieniem Adolf: na skutek bardzo złych skojarzeń niemal zaprzestano nadawać je dzieciom.


Wielkanocny hymn
Mniej więcej z tego samego okresu (IV wiek) pochodzi wspomniana rezurekcyjna pieśń Exsultet, za której autora uważa się najczęściej św. Ambrożego lub św. Augustyna. Pada w niej dwa razy słowo lucifer, co u niektórych wywołuje nie lada szok (jak się zaraz przekonamy, całkowicie niepotrzebnie). Przytoczmy jej ostatni, budzący tyle emocji fragment wraz z przekładem:
Oramus ergo te, Domine, ut cereus iste in honorem tui nominis consecratus, ad noctis huius caliginem destruendam, indeficiens perseveret. Et in odorem suavitatis acceptus, supernis luminaribus misceatur. Flammas eius lucifer matutinus inveniat: Ille, inquam, lucifer, qui nescit occasum: Christus Filius tuus, qui regressus ab inferis, humano generi serenus illuxit, et vivit et regnat in saecula saeculorum.
Prosimy Cię przeto, Panie, niech ta świeca poświęcona na chwałę Twojego imienia nieustannie płonie, aby rozproszyć mrok tej nocy. Przyjęta przez Ciebie jako woń przyjemna, niechaj się złączy ze światłami nieba. Niech ta świeca płonie, gdy wzejdzie słońce nie znające zachodu: Jezus Chrystus, Twój Syn Zmartwychwstały, który oświeca ludzkość swoim światłem i z Tobą żyje i króluje na wieki wieków.

Hymn Exsultet uwypukla wspaniałość Boskiego dzieła odkupienia, poczynając od grzechu Adama, a kończąc na zbawieniu, które się dokonało w Jezusie Chrystusie. W pieśni jako lucifer, Jutrzenka, określany jest sam Jezus Chrystus, co zresztą współgra z metaforyką biblijną: „Ja, Jezus, wysłałem anioła mego, by poświadczył wam to w zborach. Ja jestem korzeń i ród Dawidowy, gwiazda jasna poranna” (Ap 22,16). W tekstach starożytnych pieśni łacińskich (oprócz Exsultet podobnie jest w hymnie brewiarzowym na jutrznię Aeterne rerum conditor autorstwa św. Ambrożego) biblijną przenośnię najzwyczajniej kontynuowano. Z czasem i Wenus obrosła w symbolikę negatywną, okultystyczną, jako powiązana językowo z szatanem, co pokazuje dalszy rozwój metafory Jutrzenki.

Po co i dlaczego?
Zawsze mnie zastanawia źródło (tudzież cel) takich załganych rewelacji. Czy jest nim odium theologicum — zapiekłość i złość wywołana gorącymi dyskusjami teologicznymi z osobami, które mają odmienne poglądy od naszych? Nie zaleczony uraz (na przykład z powodu afer pedofilskich) do Kościoła, z którego się odeszło? Nie gojąca się rana spowodowana poczuciem oszukania, gdy odkryje się różnice między nauczaniem katolickim a biblijnym? A może zwykła niewiedza i bezrefleksyjne, bezzasadne dośpiewanie sobie reszty historii przy odpowiednim takich informacji dosmaczeniu oraz jednoczesnym machnięciu ręką na to, że taka postawa nie ma z uczciwością nic wspólnego, lecz jedynie powoduje w ludzkich głowach mętlik i wypacza ogląd rzeczywistości? Analogicznie można sobie postawić pytanie o bezkrytyczne przyjmowanie, chłonięcie tego rodzaju sensacji, jakkolwiek tu zapewne mamy najczęściej do czynienia z prostoduszną naiwnością zaprawioną ignorancją i brakiem nawyku weryfikacji informacji, z którymi się stykamy. Za Lucjuszem Kasjuszem można by powtórzyć: Cui bono — kto na tym korzysta?


Padlina
Tak czy tak krytyka pod adresem innego Kościoła nie powinna jakościowo przypominać tez wygłaszanych chociażby przez zajadłych protestantożerców pokroju księdza Tadeusza Guza, Grzegorza Brauna czy (nieco subtelniejszego) Pawła Lisickiego, którzy m.in. w życiorysie i wypowiedziach Lutra dopatrują się rzeczy arcyskandalicznych lub satanistycznych, obwiniają reformację o późniejsze krwawe rewolucje (w tym francuską) i Holokaust oraz z pogardą wypowiadają się o protestanckich duchownych, doktrynie i praktykach. Krytyka powinna mieć swoje zdrowe, przyzwoite granice. Wyznaczane przez fakty, a nie duby smalone. Tylko tyle i aż tyle. Jest tak dużo pożywnych treści. Nie zajadajmy się padliną.


* Zwana też jako ExultetOrędzie paschalne i Orędzie wielkanocne.
** Art. 59 ust. 1 i 2 ustawy z 28.11.2014 r. – Prawo o aktach stanu cywilnego, Dziennik Ustaw z 2020 r., poz. 463.


© Paweł Jarosław Kamiński 2024

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz